Prawo jazdy

To jest kolejna rzecz, z której jestem dumna.
Udało mi się! 
Pokonałam własny opór.
Pierwsze podejście miałam kiedy mieszkałam w Poznaniu. Było to chyba 10 lat temu. Zapisałyśmy się razem  z przyjaciółką na kurs prawo jazdy, bo było nam raźniej. Co to był za krok w naszym życiu. 
Nie przypominam sobie żebym wykazała jakąkolwiek inicjatywę aby znaleźć szkółkę i nas zapisać. Zrobiła to za mnie A. 
No, ale oczywiście podekscytowanie towarzyszyło nam do pierwszych zajęć.
Studziło nas poranne wstawanie w weekendy ! Koszmar. Szłyśmy na zajęcia z teorii z myślą aby ukończyć to jak najszybciej. 
Ale prawdziwe wyzwanie czyhało na nas tuż za rogiem. PRAKTYKA. No cóż, nie ma czym się chwalić.
Ja nie popisałam się wytrwałością, cierpliwością i pokorą. Delikatnie mówiąc, nie dogadywałam się z instruktorem i podziękowałam za współpracę. Przepadły pieniądze. Przepadła szansa na niezależność. Przepadło wszystko ha ha. Wtedy kierowałam się tym, że nie potrzebuję prawo jazdy ponieważ:
-nie miałam samochodu, 
-nie było mnie stać na jego kupno i utrzymanie,
-dodatkowy wydatek nie wchodził w grę,
-byłam bardzo zaprzyjaźniona z miejskimi środkami lokomocji. 
Decyzja o ich porzuceniu byłaby bardzo trudno.
Nie rozpaczałam z tego powodu. Szkoda tylko było zainwestowanych pieniędzy, bo Pan milusiński nie chciał zwrócić część wpłaty.
Tak więc dalej sobie podróżowałam autobusami, tramwajami, pociągami. Cieszyło mnie to, że radziłam sobie całkiem nieźle. Trzeba było się dostosować do rozkładu jazdy, ale nie miałam z tym takich oporów jak z kursem na prawko :D
Mieszkałam dość blisko każdego miejsca pracy, więc wszystko było fajne i przyjemne. Tylko kanadyjskie zimy trochę dały mi w kość. Szczególnie pierwsza w Edmonton. Był ogień !
Wszystko zmieniło się kiedy moja rodzina dla której pracuję, postanowiła wyprowadzić się 30 km za miasto. Szok, załamanie, co teraz. Podkreślę, że żaden autobus tam nie dojeżdża w zasięgu 10 km.
No cóż, pozostało mi z nimi zamieszkać. Miałam swoje mieszkanko przy ich domu, gdzie mogłam mieszkać z Łukaką. 
Dodam, że wciąż płaciliśmy za wynajem w miejscu, gdzie mieszkaliśmy przed tą zmianą. Wracaliśmy na weekendy. Totalny koszmar.
Gotowanie na cały tydzień. Pakowanie wszystkiego, a jak czegoś zapomniało się to ogarniała mnie frustracja.
Dojazdy Łukaki do pracy. Kilometry błyskawicznie uciekały.
W pracy, z dziećmi, byłyśmy skazane na spędzanie czasu w domu i ogrodzie. Przyjazd kuriera był dla nas miłą odmiana. Zobaczyć kogoś innego niż nasze mordki było cudowne.
Namawiano mnie na prawo jazdy, a ja konsekwentnie stawiałam opory, bo nie chcę, bo się boję, to nie moja bajka, nie potrzebuję. Pójdę jak dostanę wizę, teraz nie mogę. Milion powodów aby nie iść.

Nastąpił przełom. Chyba sama ze sobą już nie mogłam wytrzymać, a wiza już była od jakiegoś czasu.
Musze jeszcze wspomnieć, że w Kanadzie są inne zasady. Najpierw zdaje się teorię i otrzymuje się tzw. prawo jazdy class 7. To pozwala prowadzić samochód, ale z osobą która posiada prawo jazdy class 5. Takie prawo jazdy trzeba mieć minimum rok, aby iść na egzamin z praktyki. A, że ja to ja. Nie wykorzystałam szansy aby jeździć , uczyć się. 
Dość długo szukałam odpowiedniej szkółki. Miałam swoje preferencje. Główną rzecz, na której mi zależało było to, że instruktorem musi być kobietą. W końcu zapisałam się na cały kurs. Wzięłam maksymalną ilość godzin -15. Myślę sobie, kurcze przecież mi to nie wystarczy, czemu tak mało.  
Już po pierwszych godzinach dostałam komplementy, że dobrze mi idzie. Uwierzyłam w siebie. Ba,  bardzo mi się to spodobało.
Tak więc jestem rajdowca bombowca. Kilometry robię w zastraszającym szybkim tempie. 
Jestem niezależna, wsiadam sobie kiedy chce i jadę gdzie chce.

Również do tego dojrzewałam. Musiałam przełamać swój strach i opór. Nie można nikogo do niczego zmusić. To przynosi odwrotne skutki do zamierzonych. Można jeszcze bardziej zamknąć się, pogłębić lęk.
Kiedy już zdecydujesz się na te krok, pojawia się ulga, szczęście i duma ! Bądź sobą, mierz zamiary na swoją miarę. Nie kieruj się takimi rzeczami jak :
- bo ona/ on ma to i ja muszę mieć. Nie! Każdy ma swoje tempo, swój styl życia i swoje cele. Wszystko malutkimi kroczkami.

Ja nie żałuję, że tak późno. Kilka lat temu mówiłam, że zrobię prawko przed 30-stką! Tak się złożyło, że udało się !
Jestem szczęśliwym kierowcą. Nowy wymiar niezależności odkryty!

Przekraczaj swoje osobiste bariery. Odkrywaj piękno każdej zmiany!


madziuchowe_life

Komentarze

  1. Super, gratuluję :) Ja zrobiłam prawko mając 18 lat, a później nie jeździłam całe wieki :D Wróciłam za kółko jakieś 4 lata temu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluje ! Ja już przejechałam 15 000 km i czuję się zmęczona jazdą ha ha. A jeszcze zima już zagościła w Edmonton ! Pozdrawiam !

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#49 RECENZJA "Nie ufaj nikomu" Kathryn Croft

#48 RECENZJA "Zerwa" (Tom V) Remigiusz Mróz

#55 RECENZJA "Chłopiec, który widział" (Tom II) Simon Toyne