Ksiazki

Zdecydowanie ksiazka jest moim życiowym towarzyszem. Mieliśmy sporą przerwe od siebie, ale gdy dorwalam sie do czytania, po tej rozlace, wiedzialam ze to było coś czego mi brakowało. Lekarstwo na smutki, chandrę czy sposob na wyciszenie i zreklasowanie sie. Nigdy nie byłam dobra uczennica z języka polskiego, tak więc drzalam na sama myśl o wypracowaniach, a lektury były dla mnie wybawieniem. Tak wiec az sie prosi aby wiecej napisac na ten temat.

Nigdy nie zapomnę dwóch sytuacji, które przytrafiły mi się w odstępie kilku lat. 


Pierwsza.


Jak dzis pamiętam, gdzie znalazlam te książkę. Bylo to u mojej kochanej Babci Marysi i dziadka Tadka. Wciaz widzę przed oczami ta czarno-biała meblościanke, na której z jednej półek były ksiazki. I tak wpadła mi w ręce ksiazka pt. "Qua Vadis". Jaki był ubaw jak czytalam tytuł "kju łejdis " ! Nie pamiętam ile mialam wtedy lat. 10 lub 11 ? Książkę dzielnie przeczytalam. A jak duma mnie rozpierala gdy poszliśmy ze szkołą do kina, a ja wiedzialam o czym to jest. Oczywiście, pojawiła się bulwersacja na temat( według mnie ważnych) pominietych wątków . Czulam się super ! Niestety nie pomogło mi to na lekcjach. Z napisem "koniec" moja "wyzszosc" zakonczyla sie haha.

Kolejna 

sytuacja miała miejsce w liceum. Cóż to był za poplatany dramat z koszmarem, który przeżywałam na "polaku". Moim celem było zdać! Wydaje się prosta sprawa, ale gdy ma się do czynienia z kobieta, która ewidentnie, delikatnie mówiąc nie przepada za Tobą jest to prawdziwe wyzwanie. Bylam jedna z nielicznych, która przeczytała lekture "X" (chyba to była "Lalka"). Dostalam 4 z kartkoweczki. Co to była za radość. Yeah pierwsza pozytywna ocena u Pani I. Po chwili nastąpił zimny prysznic. Zostałam posadzona o ściąganie. Czar prysl. Wrocilismy do punktu wyjścia . Pominę wzywanie rodzica do szkoly, do prawie pełnoletniej dziewczyny i "wyróżnienie" w postaci dodatkowych lektur. Koszmar trwał 2 lata. W ostatniej klasie dostaliśmy wyrozumiała nauczycielke, która doceniła moje "pióro" i oczytanie haha. Liceum zaliczone, a matura zdana dosc wysoko jak na moja osobe :)

Fajnie było mieć ciocie, która zawsze miała pełne regały książek i co jakiś czas coś podsuwala, ale najpierw byla nauka haha. Potrafiłam zarywac nocki aby skończyć rozdział, a to moze skoncze książkę, a to jeszcze jedna strona.
Podsumowując, 

czytanie wyciągnęlo mnie z niejednej opresji. I tak jest do dziś. Oprocz przyjemności , są dla mnie terapią. Ubolewam, ze ostatnio mam mniej czasu na ten "pozytywny odlot". Nie oznacza to, że się poddaje i w ogole nie czytam! Po prostu, czytalam duzo, a teraz czytam polowe mniej, ale zawsze cos. Dobra książka jest lepsza niż impreza, miliony znajomych czy nic nie robienie. Wszędzie podkreślam jedna ważna dla mnie rzecz: "odnajdz siebie, a wtedy odnajdziesz szczęście". madziuchowe_life

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#49 RECENZJA "Nie ufaj nikomu" Kathryn Croft

#48 RECENZJA "Zerwa" (Tom V) Remigiusz Mróz

#55 RECENZJA "Chłopiec, który widział" (Tom II) Simon Toyne