Kanada

Postanowilam napisac troche na temat Kanady, poniewaz jest to czesc mnie. Tu mieszkam.Tu wszystko zaczelam na nowo.
Zdania na temat tego kraju sa podzielone.Sama osobiscie mam mieszane uczucia .

Wyjazd nalezal do najlzejszych etapow calego tego zamieszania. Byla to typowa spontaniczna decyzja. W glowie nie bylo ani sekundy wahania. Wyjezdzam i koniec.  No i na tym skonczyl sie moj hurra optymizm. Aktualnie, jak sobie o tym wszystkim pomysle, to mialam naprawde duzo szczescia, ze moja historia ma dobre zakonczenie. 

Jak mozna wyjechac za ocean, do obcego kraju, bez przygotowania? Nie zainteresowalo mnie sprawadzenie :
-aktualnych przepisow- wiedzialam tylko, ze nie ma wiz i czy ja dostane zalezy od urzednika na lotnisku,
-kultury,
-pogody, 
-obyczajow, itp. 
Chcialam uciec i tyle. Nic mnie nie interesowalo.  Czulam sie bezpiecznie, gdyz nie jechalam kompletnie sama.  Towarzyszyl mi kuzyn.
W koncu lecialam do rodziny, gdzie dach nad glowa i jedzenie mialam zapewnione. 
Cala reszta miala okazac sie latwizna. 

A TU BOOM!!!

Kubel zimnej wody, juz na samym wstepie, przy okienku imigracyjnym w Toronto. Kuzyn odpowiadal ,w moim imieniu ,na kazde pytanie. Bylo to przesluchanie, ktorego  w zyciu nie zapomne. Dodam, ze moj angielski byl zalosny. 
A po tylu latach pobytu tutaj, wciaz powinnam sie wstydzic, a co najwazniejsze pracowac nad tym. Poki co, jest to bariera, ktorej nie moge przelamac. 

DOSTALAM WIZE, szczesliwa odbieralam walizki. Wypilam swoja pierwsza ‘’French Vanilla” ,w tanszej wersji Starbucks, Tim Hortons. Ohh, jaki to byl smak ! Uzaleznilam sie od niej na dlugie tygodnie i miesiace. Niestety, juz nie pamietam jak smakuje :(
Wracajac do tematu, czas uciekal, wiza konczyla sie, a trzeba bylo cos kombinowac dalej. Bylam totalnie zielona w tych sprawach. Mialam szczescie poznajac ludzi, ktorzy mi pomogli. Najpierw zostalam skierowana do czlowieka, ktory mial przedluzyc mi wize- w ogole, ze tak mozna robic? Wow, szok.

Ok. Papiery wyslane. Miedzy czasie dzieki sile facebook (!!!!) , poznalam osobe, ktora mieszkala w innej prowincji, w totalnym wygwizdajewie , gdzie teraz i ja jestem od 4 lat  haha, Edmonton. Oczywiscie, wczesniej nie mialam pojecia co to za miasto. Liczylo sie to, ze jade walczyc o swoja przyszlosc.

No wiec kolejna decyzja- wyjazd z Toronto po to aby walczyc o pozostanie w tym kraju, ktory uwazalam za raj.
Z racji tego, ze mialam duzo bagazy i nie moglam latac samolotami, srodkiem podrozy okazal sie autobus, o yeah ! Nie jechalam sama, podroz trwala 3 dni !
Miedzy przystankami, mialam okazje zapoznac sie  z kanadyjska sluzba zdrowia- wcale NIE jest lepsza niz w Polsce ! Brak waznego ubezpieczenia - przesympatyczna Pani, ktora mi je sprzedala, chciala pojsc mi na reke i aktywowala o polnocy, strzelila mi w kolano.
Ubezpieczenie mnie nie obowiazywalo, poniewaz wizyta byla ponizej 24 godzin od jego wykupienia (po 8 godzinach). Tak wiec byla to najdrozsza wizyta w moim zyciu  ! Ale i tak pojechalabym autobusem jeszcze raz ! Swietna wycieczka.

Dojechalam na miejsce i kolejne wow! Jasna cholera, gdzie ja jestem, co za paskudne miasto… W glowie milion mysli czy ja dobrze robie, czy kompletnie zwariowalam.
Czlowiek, ktory mi pomogl, mial wiele cierpliwosci, mial ogromne serce! Nikt inny nie udzielil mi takiej pomocy jak on! Kto obcej osobie zapewnia dach nad glowa, nie wola pieniedzy na czynsz, jeszcze je pozycza? Nigdy, przenigdy mu tego nie zapomne !
Przyznaje, zachowywalam sie jak zolza. Wynilam go, ze obiecywal papiery z pozwoleniem na prace(LMO, a teraz LMIA), a tu NIC, totalnie ZERO! Bylam zalamana, rozgoryczona, zrezygnowana, popelnialam wiele bledow. A cisza z moja wiza dobijala mnie.
Ogarniala mnie coraz wieksza frustracja, ze wszyscy mieli racje, po co byl mi ten wyjazd na drugi koniec tego olbrzymiego kraju.
Informacja, ze Pan ktory pomogl wyslac mi papiery, popelnil blad i aplikacja zostala zwrocona. Szal, strach. Prawo nakazywalo aby aplikowac o przywrocenie statusu w przeciagu 90 dni. Ja nieswiadoma wyslalam 89 dnia.
Po kilku miesiacach zaczelo sie ukladac, nowe znajomosci, nowe informacje na temat wiz. Wszystko zaczelo miec rece i nogi.
Dostalam sie na IEC- jest to  roczny program dla osob do 34 roku zycia. Liczba miejsc jest ograniczona, w moim przypadku bylo losowanie kto pierwszy ten lepszy (600miejsc), raz w roku. Teraz to zmienilo sie i szczerze nie wiem dokladnie na czym to polega.  Pisze o tym ogolnie, nie podajac szczegolow, bo jest tego za duzo. 
Na moim koncie mam juz mini pliczek wiz, a to jeszcze nie koniec. Przede mna najwazniejszy i najtrudniejszy etap - “Staly pobyt”.
Teraz skieruje slowa do osob, ktore planuja/ beda planowac wyjazd do Kanady na stale to naprawde polecam zapoznac sie z aktualnymi przepisami, na czym to wszystko polega, co wymagaja. Nie jest to wyjazd pt. “jakos to bedzie”. Ja mialam naprawde wiele szczescia, ze mi sie udalo !


Moje odczucia co do Kanady? Nie lubie. 
Czemu? Nie podoba mi sie mentalnosc, sztuczna uprzejmosc, liczenie sie z kazdym slowem. Szczerosc jest tu “karana”. Ludzie donosza jeden na drugiego. Panuje chaos. Nie maja wlasnych tradycji, obyczajow, potraw -ok. poutine (frytki z sosem). Zyjesz tylko praca. Pracujesz od switu do nocy. Nie pracujesz- nie zarabiasz, wiec decyzja o wakacjach jest naprawde trudna. 
Jest to piekny kraj i oferuje wiele mozliwosci jesli chodzi o kariere zawodowa, ale czy to wystarczy aby czlowiek byl szczesliwy w 100%?
Dodam, ze rowniez unikam kontaktu z polakami. Bywalo roznie i wole trzymac sie z daleka. 

Jesli narzekam to czemu wciaz tu jestem, czemu nie wroce do Polski? Odpowiedz jest prosta. Po pierwsze, maz ktory rozwija sie zawodowo nie chce wyjezdzac. Po drugie, strach przed zaczeciem wszystkiego na nowo w kraju. Po trzecie, pozostaje wiara, ze gorycz zmaleje. W koncu kazdy tworzy swoj prywatny swiat, wiec tego sie trzymam i pedze do przodu :)

Podkresle, ze to jest tylko moja osobista opinia, ktora przepisalam do notatnika. Ile ludzie, tyle jest zdan, doswiadczen i odczuc.


madziuchowe_life

Komentarze

  1. Gratulacje ! Udalo Ci sie i jestes mezatka !
    Do Kanady przylecialam jak Lady :) legalnie o wszystko zadbal maz wiec nie mam zadnych przykrych wspomnien.
    Rowniz unikam polakow , poza kilkoma znajomymi.
    Troszke zle nakresilas na temat - tradycji , obyczajow i potraw - to wszystko jest ! Owszem w Toronto i Mississauga.
    Nie zaglebiam sie dalej w ten temat bo kto jest zainteresowany to w necie jest duza ilosc info.

    Jakis czas temu rozmyslalam o przeprowadzce do Alberta :) a marzy sie British Columbia :) aaa jak wiadomo - marzenia sa po to , aby je spelniac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za komentarz ! Mam na myśli kanadyjską kulturę i ich tradycję. Oni nie mają takiego czegoś więc to jest ciężkie, ale jak ma się męża i buduje własną rodzinę to już całkiem inna sprawa :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

#49 RECENZJA "Nie ufaj nikomu" Kathryn Croft

#48 RECENZJA "Zerwa" (Tom V) Remigiusz Mróz

#55 RECENZJA "Chłopiec, który widział" (Tom II) Simon Toyne